Wulkan Poaz jest jednym z aktywnych wulkanow Kostaryki.
Tak aktywnym ze ostatni wybuch mial miejsce w 2019 roku, i dopiero we wrzesniu trasa zostala otwarta dla zwiedzajacych.
Wulkan jest wielka atrakcja ale moze byc tez wielkim rozczarowaniem.
Zabieralam sie do odwiedzenia go jak pies do jeza.. nie ma bezposredniego polaczenia z San Jose. Trzeba najpierw brac miejski autobus (TUASA bus stop, calles 12/14 Av 2- naprzeciwko parku de Merced, po drugiej stronie ulicy) do Alajuela. Godzina drogi. Potem trzeba znalezc terminal El Roble w Alajuela- atobus jest tylko o 9 rano, wiec lepiej sie nie spoznic!
Na przystanku El Robe poznalam rodzenstwo z Gwatemali- Diego i Ane. Rozmowa byla ciezka, bo ich angielski byl slaby a moj hiszpanski zerowy, ale i tak uprzyjemnili mi ponad godzinna droge na wulkan.
Nie trzeba kupowac biletu przez internet- autobus zatrzymal sie w sklepiku z biletami i pamiatkami. Tylko trzeba miec ze soba gotowke, kart nie przyjmuja.
U wejscia do wulkanu kazdy zwiedzajacy dostal chelm i wskazowki zeby nie oddalac sie od grupy. Droga na gore jest krotka-400m, niestety widok byl zerowy. Krater jest tylko widoczny przy pieknej pogodzie a dzisiaj chmury wypelnialy caly krater. Jedynym znakiem zagrozenia pod naszymi nogami byly spalone rosliny- przewodnik wyjasnil, ze z wulkanu caly czas wydobywaja sie gazy, w polaczeniu z woda zamieniaja sie w kwas. Jezeli kierunek wiatru sie zmienia, to nie tylko rosliny majsa problem ale tez zwiedzajacy. Na stozku stoi ceglany schron na wszelki wypadek i system ostrzegajacy w postaci trzech swiatelek- zeloniego, zoltego i czerwonego. Aparatura podlaczona do swiatel bada stezenie gazow. Nie wolno przebywac na stozku dluzej niz 20 minut.
Ja osobiscie czulam sie dosc dobrze- moze to lata zaprawienia w londynskim smogu zrobily swoje.
Po powrocie do San Jose udalam sie do National Theatre. Budynek jest duma kazdego mieszkanca- powstal po nalozeniu specjalnego podatku na mieszkancow i jest jedynym tego typu budynkiem w calym kraju. Materialy zostaly sprowadzone z Wloch i Francji , architektura jest Europejska. Wnetrze kipi marmurem i zlotem. Wejsc do teatru mozna za darmo, ale mozna tez wykupic wycieczke- przewodnicy to aktorzy teatru. Naprawde warto.
Teraz jeszcze ostatnie zakupy w sklepie z pamiatkami i w warsztacie czekolady i czas na kolacje. Jutro rano pozegnam San Jose i ruszam w dalsza wyprawe- w strone Dominical.
Tak aktywnym ze ostatni wybuch mial miejsce w 2019 roku, i dopiero we wrzesniu trasa zostala otwarta dla zwiedzajacych.
Wulkan jest wielka atrakcja ale moze byc tez wielkim rozczarowaniem.
Zabieralam sie do odwiedzenia go jak pies do jeza.. nie ma bezposredniego polaczenia z San Jose. Trzeba najpierw brac miejski autobus (TUASA bus stop, calles 12/14 Av 2- naprzeciwko parku de Merced, po drugiej stronie ulicy) do Alajuela. Godzina drogi. Potem trzeba znalezc terminal El Roble w Alajuela- atobus jest tylko o 9 rano, wiec lepiej sie nie spoznic!
Na przystanku El Robe poznalam rodzenstwo z Gwatemali- Diego i Ane. Rozmowa byla ciezka, bo ich angielski byl slaby a moj hiszpanski zerowy, ale i tak uprzyjemnili mi ponad godzinna droge na wulkan.
Nie trzeba kupowac biletu przez internet- autobus zatrzymal sie w sklepiku z biletami i pamiatkami. Tylko trzeba miec ze soba gotowke, kart nie przyjmuja.
U wejscia do wulkanu kazdy zwiedzajacy dostal chelm i wskazowki zeby nie oddalac sie od grupy. Droga na gore jest krotka-400m, niestety widok byl zerowy. Krater jest tylko widoczny przy pieknej pogodzie a dzisiaj chmury wypelnialy caly krater. Jedynym znakiem zagrozenia pod naszymi nogami byly spalone rosliny- przewodnik wyjasnil, ze z wulkanu caly czas wydobywaja sie gazy, w polaczeniu z woda zamieniaja sie w kwas. Jezeli kierunek wiatru sie zmienia, to nie tylko rosliny majsa problem ale tez zwiedzajacy. Na stozku stoi ceglany schron na wszelki wypadek i system ostrzegajacy w postaci trzech swiatelek- zeloniego, zoltego i czerwonego. Aparatura podlaczona do swiatel bada stezenie gazow. Nie wolno przebywac na stozku dluzej niz 20 minut.
Ja osobiscie czulam sie dosc dobrze- moze to lata zaprawienia w londynskim smogu zrobily swoje.
Po powrocie do San Jose udalam sie do National Theatre. Budynek jest duma kazdego mieszkanca- powstal po nalozeniu specjalnego podatku na mieszkancow i jest jedynym tego typu budynkiem w calym kraju. Materialy zostaly sprowadzone z Wloch i Francji , architektura jest Europejska. Wnetrze kipi marmurem i zlotem. Wejsc do teatru mozna za darmo, ale mozna tez wykupic wycieczke- przewodnicy to aktorzy teatru. Naprawde warto.
Teraz jeszcze ostatnie zakupy w sklepie z pamiatkami i w warsztacie czekolady i czas na kolacje. Jutro rano pozegnam San Jose i ruszam w dalsza wyprawe- w strone Dominical.
No comments:
Post a Comment