Po co podrozowac na drugi koniec swiata, wydawac pieniadze i narazac sie na niewygody i niebezpieczenstwa? Coz, czasami tylko w podrozy mozna otrzymac odpowiedzi na nurtujace pytania i to w sposob tak wyrazny, ze wrecz prawda puka cie w czolo!
Ale od poczatku. Przyznam sie, ze wczoraj nie bylam w najlepszym stanie ducha. Jak rozpieszczona paniusia, krecilam nosem na moje tymczasowe lokum i czulam sie przytloczona. Po co mi te podroze? Nie za stara jestem na te niewygody? Zamiast wydawac, moglabym sobie na kredyt wplacic. Itd, itp.
Przemeczylam sie do 21, ktora dla mnie byla 3 nad ranem UK czasu i padlam na twarz. Obudzilam sie żeśka i wyspana... o 3 nad ranem. Coz, przynajmniej mam czas zrobic plany i sprawdzic co jest dookola. Postanowilam wybrac sie na wulkan Irazu, okolo 2 godzin autobusem od San Jose a potem na prezentacje czekolady- oslodzic smutki.
W drodze na autobus przeznaczenie stanelo mi na drodze. Bylo bezzebne, chude i z niewinnym usmiechem zaczepilo mnie po angielsku: "jestem z Kalifornii, wlasnie mnie okradli, kupisz mi hamburgera? Nie prosze o pieniadze". Ok, zla karma odmowic glodnemu jedzenia. "Ok, chodz do macdonalda". Przenaczenie w usmiechu pokazalo mi wszytkie szczerby po zebach i ruszylo za mna.
I tam wlasnie, w kolejce po happy meal, poznalam Leonarda z Brazylii, ktory zostal moim towarzyszem podrozy. Jak tu nie wierzyc w Przeznaczenie i teorie przypadku?
Zostawilismy Bezzebne Przenaczenie żrące hamburgera i ruszylismi razem na przystanek. Tam doczepil sie do nas starszy pan o kulach ze Szwajcarii. Okazalo sie ze Szwajcar jest emerytem, ktory zwiedza Ameryke Srodkowa zeby nauczyc sie Hiszpanskiego. Podrozuje sam i takie szczegoly jak ponad 70 lat na karku i chodzenie o kulach nie sa w stanie go powstrzymac zeby sie wspac na wulkan na 3400 metrach.
A ja narzekalam ze jestem juz stara i do niczego. A tu taki zawodnik!
Leo i ja bylismy pelni podziwu. Wspinaczka okazala sie szokiem dla moich pluc, 3400m wysokosci na starcie robi swoje. Ale tylko pierwsze 30 minut bylo dosc ciezkie, pozniej nie czulam zmeczenia, bylam cala zaabsobowana pieknem czynnego wulkanu i milym towarzystwem Leo. Jeden z kraterow wypelniony byl jeziorem kwasu o niesamowitym intensywnie niebieskim kolorze. Sceneria piekna. Pogoda zmienia sie co 5 minut- slonce, mzawka, deszcz, znowu slonce. Dla zainteresowanych, autobus na wulkan Irazu wyjezdza o 8 rano z przystanku obok Teatru Narodowego a naprzeciwko Costa Rica Hotel, podroz trwa 2 godziny i kosztuje $5w kazda strone. Wejscie do parku to $15 i trzeba pamietac, ze autobus powrotny wyjezdza o 12.30. Ale 2 godziny wystarcza, zeby obejsc wszystko i nacieszyc sie parkiem.
Po powrocie do San Jose udalismy sie z Leo na prezentacje czekolady. Dwie przemile dziewczyny opowiedzialy o historii i tajnikach przygotowania. Bylo nawet tworzenie wlasnej czekolady- z dodatkami. Do wyboru sol, pieprz, kardamon, imbir, suszona kurkuma, hibiskus. Czekolada byla znana ludziom od 5 tysiecy lat, pod postacia owocu. Okolo 2 tysiace lat temu, ktos wrzucil ziarna owocu czekolady do ognia i poczul mily slodki zapach. Od tego czasu, ludzie zargryzali prazone ziarna, czasem mielili je, dodawali wody i chili, i pili ostro-gorzki wywar. Po najezdzie Hiszpanow, proces zostal zmieniony. Zamiast chilli wymieszano proszek czekoladowy z cukrem i woda i podawano do picia. Poczatkowo tylko krol i jego goscie mieli do niego dostep. Tylko sosunkowo niedawno, od okolo 200 lat produkcja zostala zmieniona i czekolada jest dostepna w kostce. Niestety przyszlosc czekolady jest niepewna. Owoc powstaje z miniaturowego kwiatka, ktory moze byc zapylony tylko przez jeden gatunek malutkiego komara, obecnie na liscie owadow krytycznie zagrozonych wymarciem, z powodu zatrucia pestycydami. Proby zapylenia przez pszczoly , czy sztucznie- za pomoca igly koncza sie zawsze zniszczeniem kwiatu. Takze jedzcie czekolade, puki mozecie, kto wie ile jeszcze komar- zapylacz przetrwa. A potem? Wyrob czekoladopodobny czyli powtorka z rozrywki.
Ponad dwu godzinna prezentacja jest do kupienia przez internet. Polecam Botanica Chocolate, przy ambadadzie Meksykanskiej. Ludzie ktorzy prowadza prezentacje to prawdziwi fascynaci i potrafia zarazic swoja pasja. Po za tym cena- $36 jest najbardziej przystepna za tego typu atrakcje w San Jose.
Pozegnalam sie z Leo i z lekkim sercem ruszylam do hostelu.
Po co podrozowac? Zeby poznawac ciekawych, fascynujacych (lub po prostu mega przystojnych) ludzi, zeby rozkoszowac sie nowymi doznaniami i pokonywac strach, ktory jak chwast czeka cichutko i ukrywa sie pod maska wygody, a tak naprawde odbiera mozliwosci smakowania zycia. A czy mozna byc za starym na podroze? Oczywiscie i to nawet w wieku lat 20. O ile tylko sobie to wmowisz. Az do czasu kiedy staruszek o dwoch laskach wspinajacy sie na szczyt wulkanu przypomni ci, ze bariery istnieja tylko w twojej glowie.
Ale od poczatku. Przyznam sie, ze wczoraj nie bylam w najlepszym stanie ducha. Jak rozpieszczona paniusia, krecilam nosem na moje tymczasowe lokum i czulam sie przytloczona. Po co mi te podroze? Nie za stara jestem na te niewygody? Zamiast wydawac, moglabym sobie na kredyt wplacic. Itd, itp.
Przemeczylam sie do 21, ktora dla mnie byla 3 nad ranem UK czasu i padlam na twarz. Obudzilam sie żeśka i wyspana... o 3 nad ranem. Coz, przynajmniej mam czas zrobic plany i sprawdzic co jest dookola. Postanowilam wybrac sie na wulkan Irazu, okolo 2 godzin autobusem od San Jose a potem na prezentacje czekolady- oslodzic smutki.
W drodze na autobus przeznaczenie stanelo mi na drodze. Bylo bezzebne, chude i z niewinnym usmiechem zaczepilo mnie po angielsku: "jestem z Kalifornii, wlasnie mnie okradli, kupisz mi hamburgera? Nie prosze o pieniadze". Ok, zla karma odmowic glodnemu jedzenia. "Ok, chodz do macdonalda". Przenaczenie w usmiechu pokazalo mi wszytkie szczerby po zebach i ruszylo za mna.
I tam wlasnie, w kolejce po happy meal, poznalam Leonarda z Brazylii, ktory zostal moim towarzyszem podrozy. Jak tu nie wierzyc w Przeznaczenie i teorie przypadku?
Zostawilismy Bezzebne Przenaczenie żrące hamburgera i ruszylismi razem na przystanek. Tam doczepil sie do nas starszy pan o kulach ze Szwajcarii. Okazalo sie ze Szwajcar jest emerytem, ktory zwiedza Ameryke Srodkowa zeby nauczyc sie Hiszpanskiego. Podrozuje sam i takie szczegoly jak ponad 70 lat na karku i chodzenie o kulach nie sa w stanie go powstrzymac zeby sie wspac na wulkan na 3400 metrach.
A ja narzekalam ze jestem juz stara i do niczego. A tu taki zawodnik!
Leo i ja bylismy pelni podziwu. Wspinaczka okazala sie szokiem dla moich pluc, 3400m wysokosci na starcie robi swoje. Ale tylko pierwsze 30 minut bylo dosc ciezkie, pozniej nie czulam zmeczenia, bylam cala zaabsobowana pieknem czynnego wulkanu i milym towarzystwem Leo. Jeden z kraterow wypelniony byl jeziorem kwasu o niesamowitym intensywnie niebieskim kolorze. Sceneria piekna. Pogoda zmienia sie co 5 minut- slonce, mzawka, deszcz, znowu slonce. Dla zainteresowanych, autobus na wulkan Irazu wyjezdza o 8 rano z przystanku obok Teatru Narodowego a naprzeciwko Costa Rica Hotel, podroz trwa 2 godziny i kosztuje $5w kazda strone. Wejscie do parku to $15 i trzeba pamietac, ze autobus powrotny wyjezdza o 12.30. Ale 2 godziny wystarcza, zeby obejsc wszystko i nacieszyc sie parkiem.
Po powrocie do San Jose udalismy sie z Leo na prezentacje czekolady. Dwie przemile dziewczyny opowiedzialy o historii i tajnikach przygotowania. Bylo nawet tworzenie wlasnej czekolady- z dodatkami. Do wyboru sol, pieprz, kardamon, imbir, suszona kurkuma, hibiskus. Czekolada byla znana ludziom od 5 tysiecy lat, pod postacia owocu. Okolo 2 tysiace lat temu, ktos wrzucil ziarna owocu czekolady do ognia i poczul mily slodki zapach. Od tego czasu, ludzie zargryzali prazone ziarna, czasem mielili je, dodawali wody i chili, i pili ostro-gorzki wywar. Po najezdzie Hiszpanow, proces zostal zmieniony. Zamiast chilli wymieszano proszek czekoladowy z cukrem i woda i podawano do picia. Poczatkowo tylko krol i jego goscie mieli do niego dostep. Tylko sosunkowo niedawno, od okolo 200 lat produkcja zostala zmieniona i czekolada jest dostepna w kostce. Niestety przyszlosc czekolady jest niepewna. Owoc powstaje z miniaturowego kwiatka, ktory moze byc zapylony tylko przez jeden gatunek malutkiego komara, obecnie na liscie owadow krytycznie zagrozonych wymarciem, z powodu zatrucia pestycydami. Proby zapylenia przez pszczoly , czy sztucznie- za pomoca igly koncza sie zawsze zniszczeniem kwiatu. Takze jedzcie czekolade, puki mozecie, kto wie ile jeszcze komar- zapylacz przetrwa. A potem? Wyrob czekoladopodobny czyli powtorka z rozrywki.
Ponad dwu godzinna prezentacja jest do kupienia przez internet. Polecam Botanica Chocolate, przy ambadadzie Meksykanskiej. Ludzie ktorzy prowadza prezentacje to prawdziwi fascynaci i potrafia zarazic swoja pasja. Po za tym cena- $36 jest najbardziej przystepna za tego typu atrakcje w San Jose.
Pozegnalam sie z Leo i z lekkim sercem ruszylam do hostelu.
Po co podrozowac? Zeby poznawac ciekawych, fascynujacych (lub po prostu mega przystojnych) ludzi, zeby rozkoszowac sie nowymi doznaniami i pokonywac strach, ktory jak chwast czeka cichutko i ukrywa sie pod maska wygody, a tak naprawde odbiera mozliwosci smakowania zycia. A czy mozna byc za starym na podroze? Oczywiscie i to nawet w wieku lat 20. O ile tylko sobie to wmowisz. Az do czasu kiedy staruszek o dwoch laskach wspinajacy sie na szczyt wulkanu przypomni ci, ze bariery istnieja tylko w twojej glowie.
No comments:
Post a Comment