Dzien wolontariusza zaczyna sie wczesnie, okolo 6 rano. Nie jest to jednak wcale trudne, bo rytm zycia zmienia sie na Kostaryce, cialo przypomina sobie naturalny rytm- isc spac po zmierzchu i budzic sie o swicie. O godzine 9 wieczorem juz slodko spie, a budze sie czasem nawet o 5 rano, jak tylko robi sie jasno- zupelnie wyspana!
Zaczynam od kawy i sniadania, ktore przygotowuje w naszej kuchni, a jem na tarasie- swieze owoce smakuja tutaj nieziemsko. Czesto mamy gosci- stadko dzikich swin lub malpki- kapucynki skaczace po drzewach. Kapucynki to inteligentne stworzenia, ktore tylko czekaja zeby ukrac nam banana albo mango.
Prace zaczynamy o 7 rano, najpierw sprzatnie zagrod dla zwierzat, potem karmienie i wymiana wody. Malpy i papugi sa dosc brudne, zalatwiaja sie wszedzie, rozrzucaja jedzenie. Ale owl monkey- Freda, z wielkimi oczami i dlonmi jak dziecko jest czysciutka. Czesto widze ze obserwuje mnie jak sprzatam. Freda ma przydzielone trzy kocyki i codziennie wymieniamy jej jeden.
Nie potrafie opisac jak serce mieknie kiedy widze ta rozespana nalpke, otulona w kocyk w misie wpatrujaca sie ee mnie wielkimi oczami. Tukany rowniez sa dosc czyste i jedza w ustalonych miejscach.
Okolo 9 jest krotka przerwa, a potem roznorodne zadania. Robimy "zabawki" dla zwierzat, zeby urozmaicic im dzien, czasem jedziemy do Dominical- czyscimy plaze, zbieramy nasiona i galezie dla zwierzat. W czasie czyszczenia natknelam sie na duza iguane i jaszczurke. Tylko na Kostaryce! Ten malutki kraj posiada 5% calej fauny i flory swiata! Oczywiscie pod wzgledem ilosci gatunkow, nie liczby zwierzat. Czyszczenie plazy jest doswiadczeniem otwierajacym oczy. Tubylcy i nawet turysci glownie szanuja otoczenie, ale problemem jest mikroplastik. Miliony kilkumilimetrowych kolorowych plastikowych smieci sa wszedzie- wyrzucone przez morze. To co bylo kiedys zakretka, teraz wala sie po plazy w tysiacach czesci- nie da sie tego pozbierac!
Po lunchu wracamy do pracy przy zagrodach, a czasem mamy zadanie specjalne- naprzyklad pomoc przy malowaniu szkoly.
Zwierzeta-Pensjonariusze sanktuarium maja dosc wygodne zycie- mimo ze dalekie od wygod zycia na wolnosci. Staramy sie urozmaicac im czas, robimy zabawki dla malp i wiewiorek, zeby dostarczyc im troche mentalnej stymulacji.
Smutno mi z powodu zwierzat na rehabilitacji. Dzisiaj ktos przywiozl dwutygodniowa dzika swinke. Maluch siedzi w klatce i glosno placze. Weterynarz musi go zbadac zeby stwierdzic czy maluch jest chory i zostal porzucony przez matke, czy po prostu jakims cudem sie zgubil. Potem trzeba bedzie ustalic co dalej- czy po odchowaniu bedzie umial poradzic sobie na wolnosci, czy czeka go zycie w zagrodzie.
Dziki kot jest bardzo nieszczesliwy. Siedzi godzibe w duzej klatce i czeka na weterynarza. Prognoza nie jest dobra. Kot ma wade genetyczna i bardzo slabe, lamliwe kosci. Smutno mi strasznie, ze dzikie zwierzeta musza sie tak meczyc i stresowac. Pocieszam sie, ze jest szansa dla tych, ktore moga byc wyleczone i powrocic na wolnosc. Chwilowe cierpienie i kilka dobrych lat w dzungli. Te, ktore sobie juz nie poradza, beda musialy przywyknac do zycia w tym lub innym sanktuarium, miejsce, ktore mozna porownac do luksusowego zakladu zamknietego. Ale albo to, albo pewna smierc.
Kazde zycie sie liczy, kazde jest wazne. A my jestesmy tu po to zeby uratowac jak najwiecej zwierzat od smierci, bedacej najczesciej ubocznym skutkiem naszej cywilizacji.
Zaczynam od kawy i sniadania, ktore przygotowuje w naszej kuchni, a jem na tarasie- swieze owoce smakuja tutaj nieziemsko. Czesto mamy gosci- stadko dzikich swin lub malpki- kapucynki skaczace po drzewach. Kapucynki to inteligentne stworzenia, ktore tylko czekaja zeby ukrac nam banana albo mango.
Prace zaczynamy o 7 rano, najpierw sprzatnie zagrod dla zwierzat, potem karmienie i wymiana wody. Malpy i papugi sa dosc brudne, zalatwiaja sie wszedzie, rozrzucaja jedzenie. Ale owl monkey- Freda, z wielkimi oczami i dlonmi jak dziecko jest czysciutka. Czesto widze ze obserwuje mnie jak sprzatam. Freda ma przydzielone trzy kocyki i codziennie wymieniamy jej jeden.
Nie potrafie opisac jak serce mieknie kiedy widze ta rozespana nalpke, otulona w kocyk w misie wpatrujaca sie ee mnie wielkimi oczami. Tukany rowniez sa dosc czyste i jedza w ustalonych miejscach.
Okolo 9 jest krotka przerwa, a potem roznorodne zadania. Robimy "zabawki" dla zwierzat, zeby urozmaicic im dzien, czasem jedziemy do Dominical- czyscimy plaze, zbieramy nasiona i galezie dla zwierzat. W czasie czyszczenia natknelam sie na duza iguane i jaszczurke. Tylko na Kostaryce! Ten malutki kraj posiada 5% calej fauny i flory swiata! Oczywiscie pod wzgledem ilosci gatunkow, nie liczby zwierzat. Czyszczenie plazy jest doswiadczeniem otwierajacym oczy. Tubylcy i nawet turysci glownie szanuja otoczenie, ale problemem jest mikroplastik. Miliony kilkumilimetrowych kolorowych plastikowych smieci sa wszedzie- wyrzucone przez morze. To co bylo kiedys zakretka, teraz wala sie po plazy w tysiacach czesci- nie da sie tego pozbierac!
Po lunchu wracamy do pracy przy zagrodach, a czasem mamy zadanie specjalne- naprzyklad pomoc przy malowaniu szkoly.
Zwierzeta-Pensjonariusze sanktuarium maja dosc wygodne zycie- mimo ze dalekie od wygod zycia na wolnosci. Staramy sie urozmaicac im czas, robimy zabawki dla malp i wiewiorek, zeby dostarczyc im troche mentalnej stymulacji.
Smutno mi z powodu zwierzat na rehabilitacji. Dzisiaj ktos przywiozl dwutygodniowa dzika swinke. Maluch siedzi w klatce i glosno placze. Weterynarz musi go zbadac zeby stwierdzic czy maluch jest chory i zostal porzucony przez matke, czy po prostu jakims cudem sie zgubil. Potem trzeba bedzie ustalic co dalej- czy po odchowaniu bedzie umial poradzic sobie na wolnosci, czy czeka go zycie w zagrodzie.
Dziki kot jest bardzo nieszczesliwy. Siedzi godzibe w duzej klatce i czeka na weterynarza. Prognoza nie jest dobra. Kot ma wade genetyczna i bardzo slabe, lamliwe kosci. Smutno mi strasznie, ze dzikie zwierzeta musza sie tak meczyc i stresowac. Pocieszam sie, ze jest szansa dla tych, ktore moga byc wyleczone i powrocic na wolnosc. Chwilowe cierpienie i kilka dobrych lat w dzungli. Te, ktore sobie juz nie poradza, beda musialy przywyknac do zycia w tym lub innym sanktuarium, miejsce, ktore mozna porownac do luksusowego zakladu zamknietego. Ale albo to, albo pewna smierc.
Kazde zycie sie liczy, kazde jest wazne. A my jestesmy tu po to zeby uratowac jak najwiecej zwierzat od smierci, bedacej najczesciej ubocznym skutkiem naszej cywilizacji.
No comments:
Post a Comment