Monday, 18 November 2019

Dzien w San Jose

Drugi dzien postanowilam spedzic na zwiedzaniu San Jose. Zjadlam sniadanie w pobliskim barze w towarzystwie miejscowego kota ktory zajal krzeslo obok mnie i nie pogardzil poczestunkiem w postaci mdlej bulki z serem.
Kupilam znaczki na poczcie- co za miejce! Budynek tak monumelny i ozdobny, ze myslalam ze to teatr lub muzeum. W srodku wielka pustka, a na koncu tej pustki kilka samotnych okienek. Mozna kupic znaczki i tyle. Nawet nie ma pocztowek czy papeterii! O 9 rano spod teatru narodowego ruszaja zorganizowane wycieczki po miescie.  Trzeba uwazac, po krążą ludzie podszywajacy sie pod przewodnikow, o znikomej wiedzy. Zaczepil mnie jeden taki, ale od razu wyczulam szczura. Prawdziwy przewodnicy chodza w parach, maja parasolki z logo firmy i identyfikatory przewodnikow. 
Oczywiscie dolaczylam do wycieczki i naprawde bylo warto. Historia miasta i niektorych budynkow jest bardzo ciekawa. 
Na przyklad kosciol o zlowrozbej nazwie Kosciol Samotnych Dziewic. Pierwsza para, ktora wziela tam slub rozstala sie po 2 tygodniach i od tej pary kosciol uznany jest za przeklety. Obok znajduje sie kafeteria prowadzona przez gluchych kelnerow. W cenie kawy masz nauke podstaw jezyka migowego. Naprzeciwko kosciola, na laweczce - rzeźba Johna Lennona. Bez okularow. W orginalnej wersji byly, ale jakis "kolekcjoner" postanowil je przywlaszczyc!

Przy palacu prezydenckim znajduje sie ulica kalifornijska- wysadzona palmami, oraz najbrzydszy budynek swiata- nowy parlament. Wysoki szary klocek bez okien, zeby poslowie nie rozpraszali sie widokiem manifestacji przeciwrzadowych... no sami popatrzcie na tego straszaka..           
Z ciekawostek o Kostaryce- jest to panstwo prawdziwie pacyfistyczne, nie ma armi. Ich logika to- "nie mozna zaatakowac panstwa bez armi" i "nasza obrona to edukacja". No coz, Koataryke nie graniczy z Rosja... o dziwo, mimo ze nie ma armi- jest bron. Mozna kupic legalnie i kszdy obywatwl ktory ma pozwolenie,  moze posiadac dwa pistolety.
Oprowadzanie po miescie trwalo 2,5 godziny i kosztowalo "co łaska" czyli tak jak lubie najbardziej.
Potem udalam sie na zwiedzanie dwoch slynnych muzeow- muzeum zľota i muzeum jadeitu. Nie jest to tania impreza (wstep $11 i $15) ale ekspozycja jest ciekawa i skupia sie na zyciu i wyrobach miejscowych ludzie przed kolonizacja, wojownikow, szamanow i wodzow klanow. 
Wieczorem udalo mi aie znalezc resteuracje serwujaca wegetarianskie jedzenie, i to naprawde luksusowa. Nic tak odpreza po calodniowym zwiedzaniu jak odrobina luksusu...



No comments:

Post a Comment