Tuesday, 28 February 2017

Aurangabad

Godzina w samochodzie, 5 godzin na lotniskach w Mumbai i Cochin i 4 godziny w roznych samolotach i juz jestem w Aurangabadzie. Gdzie to jest? Od Mumbaju w prawo poltorej godziny samolotem. W sumie to ja sama nie wiem! Odbiera nas usmiechniety kierowca, ktory mowi glownie w hindi, cale szczescie ze Amit zna ten jezyk. Jedziemy na objazd miasta, potem do siedmiowiecznych swiatyn wykutych w skale. Lacza one buddyzm, hinduizm i jainism. Budda, Vishnu i jainist guru zgodnie zajmuja wykuta w skale swiatynie. Przewodnik pyta skad jestem. Amit objasnia ze jestem z Polski, a przewodnik robi wielkie oczy. "Z policji?" "Nie, z Polski". Niestety nic to mu nie mowi i przyznaje ze nigdy o takim kraju nie slyszal. Czuje sie bardzo egzotyczna, a to uczucie rosnie 10 razy kiedy jedziemy do mini Taj Mahalu, ktory wyglada... hmmm jak nieco mniejszy Taj Mahal. Zapomnij papieza i Dalai Lame oraz Angeline Jolii. Matki daja mi swoje dzieci do potrzymania i robia zdjecia. Kochankowie porzucaja kochanki i vice versa, zeby zrobic ze mna selfie! Moj status gwiazdy Bollywood i najwiekszej atrakcji Aurangabadu jest bezsprzeczny. Nawet grupa podstarzalej alkaidy przycupnieta przy murze i planujaca gdzie by tu sie "pojsc rozerwac" usmiecha sie do mnie szeroko i sciska mi rece!
Szkoda, ze nie ma ze mna mojej Kasi, zeby pomogla mi dzwigac to ciezkie brzemie!
Zmeczona i usmiechnieta udaje sie na kolacje z Amitem i kierowca. Jemy, gadamy, smiejemy sie. I wtedy zdaje sobie sprawe ze zdazyl sie cud- muzulmanin, chrzescijanka i wyznawca sekty jainistycznej siedza razem w zgodzie i niepomni na roznice kulturowo-wyznaniowe, dobrze sie razem bawia! Toz to szok!
Po jedzeniu chlopaki zamawiaja pan na ulicznym bazarze
 To okoliczna "tradycja" ze kazdy to je po kolacji. Kilka lisci zawinietych w klebek, ceny od 20 do 5000 rupies, w zaleznosci od gatunku. Moj zoladek nie zgadza sie na przyjecie niczego wiecej, wiec moze jutro bedzie mi dane sprobowac...

Dzien 2.

Dhaulatabad fort.
Aurangabad jest miatem pustynnym, jest tu sucho i bardzo goraca. Takze zdobycie XII fortu ktory stoi na wysokim wzniesieniu i trzeba pokonac 800 stromych schodow, zeby tam wejsc, bylo nie lada zadaniem. Widok rozposciera sie na wzgorza o plaskich szczytach, takie troche gory stolowe, i wysuszona sloncem okolice. Surowy ale piekny krajobraz. Fort jest domem dla setek szarych malp langur o bardzo dlugich ogonach. Idealnie wpasowuja sie w szaro brazowy krajobraz.
Po zejsciu z gory czas na zasluzony sok z trzciny cukrowej, moj pierwszy w zyciu. Slodziutki i ozezwiajacy. Nie jest to bezpieczny napoj, bo przygotowuje sie go w warunkach uragajacych higienie, ale ja pozyczylam od kolezanki przyrzad do zabijania bakterii, wiec sie nie martwie. Przyrzad wyglada jak wibrator i budzi wielkie zainteresowanie okolicznych ludzi. Ale coz dla zdrowia wszystko! Oby okazal sie skuteczny....





Shri Grishneshwar
Pojechalismy do swiatyni hindu gdzie oddaje sie czesc Shiva Linga. Jest to jedna z tylko 12 tego typu swiatyn w Indiach. Niestety nie moge wziac kamery, a szkoda. Ogladam bardzo dziwny rytual, kazdy facet z golym torsem, wszyscy w jakims transie, mrucza, wykonuja dziwne znaki, skladaja kwiaty w ofierze na kawalku kamienia ktory utozsamia Shive. A ja w tym wirze drepcze poslusznie za tlumem...

Ellora caves
W VII w rozpoczeto budowe kompleksu swiatyn i monasterow buddyjskich, okolo 35 swiatyn wykutych w skale. Imponujacy widok, niestety slonce odbiera sily na zwiedzenie ich wszystkich...zajeloby to caly dzien, a ja po 2 godzinach juz opadam z sil. Nie dziwie sie ze prace nad swiatyniami zajely pobad 200 lat, lub wedlug innych przewodnikow- zycie 10 pokolen.
Co rowniez mnie wygonczylo to nieustajace zdjecia. Amit policzyl ze zrobilo sobie ze mna selfie 80 osob.... z nim jakies 3.
Amit ma pomysl zebym brala 5 rupi za zdjecie, moze zwrociloby to koszt biletu wstepu - ja zaplacilam 500 rupi jako europejka, Amit, jako lokalny tylko 30...



Po zwiedzaniu kupujujemy kukurydze z ognia z sola i sokiem z cytryny. Rewelacja!




Nasz kierowca zaprosil nas na wieczor do siebie, zeby poznac jego rodzine! To bedzie cos! Zyja w malym wynajetym pokoju, on, zona i trojka dzieci w wieku 13-5. Nie ma kuchni, tylko gazowa kuchenka. Lazienka jest wspolna z innymi. Ale za to w okolicy wszyscy sie znaja, dzieciaki biegaja i bawia sie razem, sasiedzi gaworza przed domem. Standard zycia nie jest wysoki, ale im chyba wystarcza to, co maja.
Synowie sa grzeczni, najstarszy mowi calkiem dobrze po angielsku. Najstarszy chce zostac astronauta, sredni lekarzem, a najmlodszy-kierowca taksowki.
Zona jest mloda i bardzo ladna, ale prawie sie nie odzywa. Usmiecha sie tylko do nas.
Fajnie poznac jak wyglada prawdziwe zycie w Aurangabad.

No comments:

Post a Comment