Dzisiaj opuszczam Munnar. Slowo ostrzezenia, zwlaszcza dla Polakow. Wiekszosc Kerali to tak zwany suchy kraj. Co oznacza ze maja tu prohibicje. Kupienie alkoholu jest bardzo trudne, wiec lepiej miec ze soba zapas!
Po opuszczeniu hotelu jedziemy pieknymi trasami, pomiedzy wzgorzami i plantacjami herbaty. Zatrzymujemy sie na kilku plantacjach, gdzie przewodnik opowiada o wlasciwosciach roznych przypraw i ich wykorzystaniu w medycynie naturalnej. Zaopatruje sie w tone przypraw i juz planuje w duchu ze przejde na diete indyjska. Jeden przystanek jest na uboczu w zapyzialej budce gdzie mlody piekny chlopiec serwuje masai tea, czyli herbate z przyprawami. Mieszkancy Indii sa bardzo rozmowni, nie tylko w stosunku do swoich ale i turystow. Pije herbate a chlopak karmi ryby w brudnym scieku, ktory podobno jest stawem. Bardzo pozadnym angielskim opowiada mi ze wybiera sie na studia do Nowej Zelandii, gdzie ma brata, bo chce zostac pracownikiem opieki spolecznej a w Indiach to trudne. No tak, nie wiem czy tutaj nawet to istnieje. Nawet w zapyzialej budce na drodze miedzy munnar a tekkhady mozna spotkac inteligentnego czlowieka, ktory marzy o czyms wiecej.
Nastepny przystanek na rozprostowanie kosci na totalnym zadupiu. Postanawiamy przejsc sie po lesie, ktory okazuje sie plantacja i natrafiamy na grupe kobiet Thamil, pracownic plantacji, ktore wlasnie jedza lunch. Sa bardzo przyjazne, zapraszaja zeby z nimi usiasc i zadaja pytania, ktorych oczywiscie nie rozumiem. W koncu jedna pokazuje na moj lokiec, z ktorego wczoraj zdarlam sobie skore i robi pytajacy wyraz twarzy. Na migi objasniam ze rozwalilam lokiec dajac Amitowi w twarz i nawet prezentuje jak to zrobilam na zbulwersowanym Amicie. Kobiety wydaja sie zachwycone takim traktowaniem mezczyzn, nawet bija mi brawo!
Przypomina mi sie jak na plantacji przewodnik objasnial w jaki sposob powstaje najwiekszy owoc swiata jackfruit- sa dwa nasionka -zenskie i meskie, meskie zapladnia i obumiera a zenskie tworzy piekny owoc. "Tak jest w naturze" objasnie przewodnik "meskie formy nadaja sie tylko do zapylania"..... albo do rowalania o nich lokci, hahaha.
Zartuje! Opuszczam Thamil Spice Girls i wreszcie docieramy do Tekhhady, gdzie spotyka nas niespodzianka- nasz hotel zostal zajety przez bank za nieplacenie kredytu! Przez chwile czuje sie bezdomna. Cale szczescie, ze wycieczka jest zorganizowana przez agencje wiec dostajemy zastepczy hotel, na samym szczycie stromego wzgorza. Myslalam ze przyzwyczailam sie do drog w Indiach, ale tym razem zamykam oczy! Tak pionowo w gore jeszcze nie jechalam! Slowo o zasadach drogowych w Kerali. Po pierwsze, tutaj wyprzedza sie tylko na zakretach. Nie ma mozliwosci inaczej, bo tu sa same zakrety i nie uswiadczysz drogi na tyle prostej zeby bezpiecznie wyprzedzic. Wiec klakson, zakret i heja! Pomimo ze drogi sa waskie i niebezpieczne, kierowcy sa duzo bardziej wyluzowani niz w Polsce. Nikt tu nie krzyczy na nikogo i nie przeklina, mimo ze non stop ktos wymusza pierwszenstwo. Nowy hotel jest bardzo luksusowy, zupelnie inny niz tanie hostele do ktorych jestem przyzwyczajona. Zakwaterowanie i czas na tradycyjny masaz. Zaczyna sie srednio, bo podczas masazu glowy trace chyba polowe wlosow. Pani masazystka robi mi masaz w stylu Benny Hill albo inaczej jebudud plaska dlona po czaszcze. Bardzo nie lubie! Ale potem jest juz przyjemnje, aromatyczne olejki, relaksujacy masaz plecow i sauna. Po masazu czas na kolacje. Jestem fanka kuchni indyjskiej. Lunch jadlam na lisciu bananowca i byl po prostu pyszny, kolacja rowniez swietna!
Milion rzeczy kocham w Indiach, ale jedna mnie smuci. Glowna atrakcja sprzedawana w kazdym hotelu jest safari na sloniach. Widze zdjecie szczesliwej rodzinki ktora siedzi na brzuchu lezacego slonia. Wiem, ze zaden slon tak sie nie kladzie, bo powoduje to nacisk na organy wewnetrzne. A tutaj nie tylko musi wytrzymac olbrzyma wage swego ciala ulozonego w nienaturalnej pozycji, to jeszcze wage tlusciochow z zachodu, zachwyconych "zabawa" za sloniem. Na nodze slonia widze stalowy lancuch. Jak ludzie sa na tyle slepi, ze moga myslec, ze to jest w porzadku??? Indie chlubia sie miloscia do sloni, jeden z ich bogow ma postac slonia. A mimo to toruruja i wykorzystuja to zwierze.... jezeli ktos to czyta, prosze nie ignorujcie tematu. Popyt na takie rozrywki nakreca ten interes. Nie plac za okrucienstwo!
Drugi dzien w Thekkady uplynal pod hadlem dzika natura. Rano udajemy sie na trek do parku narodowego ponad 900 km kwadratowych, dom dla 45 tygrysow, ponad 1000 sloni a poza tym dzikich bykow, jeleni, malp makat i lengurow. Przed 3 godziny przemierzamy park w grupie 3 osobowej. Wszedzie widac slady suszy. Koryta potokow wyschniete, mnostwo wysuszonych lisci na ziemi. Widzimy dzikie indyjskie byki z powykrecanymi rogami, bizona i kilka gruo malp. Popoludniu zwiedzamy park lodka, poziom wody w jeziorze jest bardzo maly. Cala natura z niecierpliwoscia czeka na nastepny monsoon. Jezeli znowu spotka ja zawod, to bedzie prawdziwa eco katastrofa dla calego. Z daleka widzimy duzego slonia, samotny samiec u wodopoju. Czuje sie troche intruzem. W koncu to powinno byc miejsce tylko dla zwierzat a ja im sie wpierniczam nieproszona w smierdzacej spalinami lodce. Ku mojemu zdziwieniu, widze piekna wille zbudowana tuz przy stawie. To ma byc park narodowy???
Wieczorem relaksuje sie w zimnym basenie pod czujnym okiem zmarznietego Amita, ktory boi sie plywac, i przy rozanielonej parze nowozencow.
Po opuszczeniu hotelu jedziemy pieknymi trasami, pomiedzy wzgorzami i plantacjami herbaty. Zatrzymujemy sie na kilku plantacjach, gdzie przewodnik opowiada o wlasciwosciach roznych przypraw i ich wykorzystaniu w medycynie naturalnej. Zaopatruje sie w tone przypraw i juz planuje w duchu ze przejde na diete indyjska. Jeden przystanek jest na uboczu w zapyzialej budce gdzie mlody piekny chlopiec serwuje masai tea, czyli herbate z przyprawami. Mieszkancy Indii sa bardzo rozmowni, nie tylko w stosunku do swoich ale i turystow. Pije herbate a chlopak karmi ryby w brudnym scieku, ktory podobno jest stawem. Bardzo pozadnym angielskim opowiada mi ze wybiera sie na studia do Nowej Zelandii, gdzie ma brata, bo chce zostac pracownikiem opieki spolecznej a w Indiach to trudne. No tak, nie wiem czy tutaj nawet to istnieje. Nawet w zapyzialej budce na drodze miedzy munnar a tekkhady mozna spotkac inteligentnego czlowieka, ktory marzy o czyms wiecej.
Nastepny przystanek na rozprostowanie kosci na totalnym zadupiu. Postanawiamy przejsc sie po lesie, ktory okazuje sie plantacja i natrafiamy na grupe kobiet Thamil, pracownic plantacji, ktore wlasnie jedza lunch. Sa bardzo przyjazne, zapraszaja zeby z nimi usiasc i zadaja pytania, ktorych oczywiscie nie rozumiem. W koncu jedna pokazuje na moj lokiec, z ktorego wczoraj zdarlam sobie skore i robi pytajacy wyraz twarzy. Na migi objasniam ze rozwalilam lokiec dajac Amitowi w twarz i nawet prezentuje jak to zrobilam na zbulwersowanym Amicie. Kobiety wydaja sie zachwycone takim traktowaniem mezczyzn, nawet bija mi brawo!
Przypomina mi sie jak na plantacji przewodnik objasnial w jaki sposob powstaje najwiekszy owoc swiata jackfruit- sa dwa nasionka -zenskie i meskie, meskie zapladnia i obumiera a zenskie tworzy piekny owoc. "Tak jest w naturze" objasnie przewodnik "meskie formy nadaja sie tylko do zapylania"..... albo do rowalania o nich lokci, hahaha.
Zartuje! Opuszczam Thamil Spice Girls i wreszcie docieramy do Tekhhady, gdzie spotyka nas niespodzianka- nasz hotel zostal zajety przez bank za nieplacenie kredytu! Przez chwile czuje sie bezdomna. Cale szczescie, ze wycieczka jest zorganizowana przez agencje wiec dostajemy zastepczy hotel, na samym szczycie stromego wzgorza. Myslalam ze przyzwyczailam sie do drog w Indiach, ale tym razem zamykam oczy! Tak pionowo w gore jeszcze nie jechalam! Slowo o zasadach drogowych w Kerali. Po pierwsze, tutaj wyprzedza sie tylko na zakretach. Nie ma mozliwosci inaczej, bo tu sa same zakrety i nie uswiadczysz drogi na tyle prostej zeby bezpiecznie wyprzedzic. Wiec klakson, zakret i heja! Pomimo ze drogi sa waskie i niebezpieczne, kierowcy sa duzo bardziej wyluzowani niz w Polsce. Nikt tu nie krzyczy na nikogo i nie przeklina, mimo ze non stop ktos wymusza pierwszenstwo. Nowy hotel jest bardzo luksusowy, zupelnie inny niz tanie hostele do ktorych jestem przyzwyczajona. Zakwaterowanie i czas na tradycyjny masaz. Zaczyna sie srednio, bo podczas masazu glowy trace chyba polowe wlosow. Pani masazystka robi mi masaz w stylu Benny Hill albo inaczej jebudud plaska dlona po czaszcze. Bardzo nie lubie! Ale potem jest juz przyjemnje, aromatyczne olejki, relaksujacy masaz plecow i sauna. Po masazu czas na kolacje. Jestem fanka kuchni indyjskiej. Lunch jadlam na lisciu bananowca i byl po prostu pyszny, kolacja rowniez swietna!
Milion rzeczy kocham w Indiach, ale jedna mnie smuci. Glowna atrakcja sprzedawana w kazdym hotelu jest safari na sloniach. Widze zdjecie szczesliwej rodzinki ktora siedzi na brzuchu lezacego slonia. Wiem, ze zaden slon tak sie nie kladzie, bo powoduje to nacisk na organy wewnetrzne. A tutaj nie tylko musi wytrzymac olbrzyma wage swego ciala ulozonego w nienaturalnej pozycji, to jeszcze wage tlusciochow z zachodu, zachwyconych "zabawa" za sloniem. Na nodze slonia widze stalowy lancuch. Jak ludzie sa na tyle slepi, ze moga myslec, ze to jest w porzadku??? Indie chlubia sie miloscia do sloni, jeden z ich bogow ma postac slonia. A mimo to toruruja i wykorzystuja to zwierze.... jezeli ktos to czyta, prosze nie ignorujcie tematu. Popyt na takie rozrywki nakreca ten interes. Nie plac za okrucienstwo!
Z lokalnymi pracownicami
Lunch
Na plantacji
Widok z mojego okna hotelowego Thekkady
Wieczorem relaksuje sie w zimnym basenie pod czujnym okiem zmarznietego Amita, ktory boi sie plywac, i przy rozanielonej parze nowozencow.
No comments:
Post a Comment