Sunday, 19 February 2017

Indie Mumbai

No i wyladowalam w Mumbaju! Tym razem nie sama, bo z Amitem. Z 10 stopni w Londynie trafilam w 35 stopni, raj na ziemi. W sumie nie bardzo.
Doswiadczenie bardzo rozni sie od Kambodzy czy Tajlandii, bo tym razem zamiast do taniego hostelu trafiam do bardzo prestizowego Klubu Krykieta, gdzie dostanie karty czlonkowskiej jest niemozliwe, a obraca sie w nim tylko elita. I tymczasowo ja. Amit ma znajomosci wszedzie i z duma mi opowiada o swojej rodzinie, kim to kto jest i ile ma milionow i doktoratow ale mnie to ..lotto! Po 10 kumplu milionerze i dziadku mecenasie wylaczam sie i chlone miasto. Jedziemy mega autostrada, ktora przecina czesc oceanu indyjskiego laczac Mumbai z reszta kraju. W oddali olbrzymie miasto, usiane wiezowcami i zalane mgla. "To nie mgla to smog" wyjasnia Amit, co jest oczywiste, mgla przy 35 stopniach nie wystepuje. W oddali Mumbai wyglada jak Nowy York, z bliska juz nie bardzo. Kazdy budynek domaga sie swiezej farby, wszystko wydaje sie zaniedbane. Oni tu chyba nie sprzatali odkad Anglicy sie wyniesli. "Indie bylyby lepszym miejscem, gdyby pozostaly angielska kolonia"wtraca Amit. Ot, patriota! Ogladam slumsy, czesc domow jest z cegly, co drugi z antena satelitarna. Jednak chyba mumbajska biedota ma lepiej od np. Tajskiej. Nie ma ani jednej kobiety za kierownica! Wszyscy kierowcy to panowie
Wreszcie dojezdzamy do klubu, dostajemy pokoj i poznaje Amita nr2, kolege-milionera Amita nr 1. Dostajemy samochod z kierowca do dyspozycji i jedziemy do portu. Statek zabiera nas do wyspy sloni. Sloni nie ma ale sa wykute w skale swiatynie pochodzace z v-vii w. Dokladnie kiedy niewiadomo, bo zostaly niedokonczane, opuszczone i w XVII w na nowo odkryte przez Portugalczykow. Teraz wyspa jest wpisana na liste zabytkow unesco i po prostu tonie w smieciach. Do swiatyn prowadza waskie kamienne schody, po obu stronach pietrza sie stragany z pamiatkami, swiete krowy, malpy i przeciskajacy sie turysci. Budze prawdziwe wrazenie, kilka osob robi sobie ze mna zdjecia. Nareszcie zostalam celebrytka. Na lodzi powrotnej przygladam sie ludziom. Zwraca moja uwage dziewczynka, moze 10 letnia. Podbite oko i siniak na brodzie, na rekach okragle slady opazen, jakby ktos ja przypalal papierosem. Obok dumny "tatus" z czewonymi zebami. "To taka tabaka z narkotykiem, silnie uzaleznia i barwi zeby na czerwono" tlumaczy Amit. Obok tatusia z piekla rodem siedzi rozesmiana mamusia i pyta czy moze miec ze mna zdjecie! Dziwny kraj.
Po powrocie jedziemy do mega kolorowej swiatyni janistycznej. Amit opowiada historie jednego guru, ktory chcac uratowac ptaka, zaofiarowal oddac wiesniakom mieso wlasnego ciala do jedzenia... swiatynia jest bardzo efektowna.
Czas na kolacje. Zmeczony kierowca wiezie nas do klubu. Pracuje od 9.30 rano do pozna w nocy i dojezdza do pracy pociagiem 1.5 godziny w jedna strone. Boze, ja to mam bajke z nie zycie!
Na kolacje wegetarianskie przysmaki, nie wiem co ale wszystko dobre. Poznaje kolejnych rozesmianych posh znajomych Amita. Smietanka Mumbaju. I ja. Czuje sie bardzo nie na miejscu..

Dzien 2. Po sniadaniu jedziemy na lotnisko i lecimy do najwiekszego miasta Kerali-cochin.
Po zakwaterowaniu w hotelu i wywalczeniu pokoju z dwoma osobnymi lozkami, proponuje przejsc sie po miescie. Glowna atrakcja sa roboty drogowe, centrum handlowe jak z croydon i sprzedawca swiezych kokosow.
Ja bym chetnie pobladzila i zobaczyla ocean ale Amit ma umowione spotkanie-kolacje ze znajomym. Znajomy bardzo nie chce sie z nami spotkac bo ma mocno ciezarna zone i inne problemy, ale i tak zabiera nas na kolacje. Slucham ich nudnej rozmowie o biznesie z nadzieja ze jedzenie mnie rozweseli. Cos mi tam zamowili. W koncu przychodzi moje keralskie "danie". Jest to rozgotowany ryz bez soli w wodzie, w ktorej sie gotowal.
Wracam do hotelu i o 21.30 moja rozrywka pozostaje ogladanie Amita w pizamie. Takiej samej, identycznej jak ma moj tata!
Juz mam skresic Kochin i nazwac go najwieksza dziura pod sloncem, ale zerkam w google i okazuje sie ze tu sa setki fajnych miejsc i atrakcji. Od jutra przejmuje zarzadzanie ta wycieczka. Bo na razie to mam dom starcow i nude codzienna.

Dzien trzeci. O 8.30 rano Amit mnie budzi. No wstawaj, juz 8! Zwalczam nieodparte pragnienie zeby mu wyjebac.
Po smiadaniu idziemy przejsc sie po miescie, bo o 12 przyjezdza kierowca i mamy pojechac do munnar. Cochin zaczyna mi sie nawet podobac mimo brudu. Ludzie reaguja na mnie dziwnie, usmiechaja sie i kreca glowa. Wszyscy sa przyjazni. Spotykam tak pieknego mlodego hindusa, ze dech mi zapiera! Nareszcie jakas atrakcja! Wyznaje mu milosc i robie zdjecie, niestety chlopak nie mowi po angielsku wiec nie ma szans na romans. Idziemy dalej. Docieramy do pieknego parku nad oceanem, niestety dzis zamkniety. Jak wroce za 4 dni, wezme lodke i pojade do port cochin, gdzie sa najwieksze atrakcje.

I am a celebrity! 




Stairs to the temples elephant island

Gateway to India
Pije swiezego kokosa

Tak wyglada apteka w cochin



No comments:

Post a Comment