Dublin, to miasto od razu mi sie spodobalo. Od momentu jak kierowca autobusu "zaciaganym" angielskin oznajmil "ooooo'connol street stop". Szkoda ze mam tylko jeden dzien i to z malym budzetem... ale i tak! Zaczelam od croissanta i capucino a potem ruszylam na zwiedzanie. Pierwszy przystanek Trinity College. Podczepilam sie pod wycieczke i dowiedzialam kilku faktow. Miedzy innymi, studenci drugiego roku moga przystapic do dodatkowego egzaminu, i jezeli go zdaja to uniwerek oplaca im wyzywienie i czesne do konca studiow. Egzamin jest tak ciezki, ze wiekszosc studentow woli oszczedzic sobie stresu. Niedaleko trinity college jest muzeum archeologiczne i miedzy innymi mozna zobaczyc mumie celtyckich wojownikow, jedna nawet zachowala doskonale wymanicurowane paznokcie! Jest tez orginalny szkielet wikinga i goscio mial ponad 2 metry! I wiele innych ciekawych, mniej upiornych rzeczy, np tony zlotej bizuterii 10 wiekow przed nasza era.
Nastepny przystanek to przechadzka po dublinskim hide parku czyli st stephen's garden, pomiedzy bajorkami i bezczelnymi mewami, potem troche wiecej kultury czyli chester beatty library (starzeje sie, takie rzeczy mnie pociagaja), z kolekcja antycznych ksiazek z calego swiata. No i wreszcie kulminacja wycieczki- pub. Muzyka na zywo w Temple Bar, miejscu gdzie zostal pobity rekord guinessa- najdluzszy koncert gitarowy- 111 godzin! Atmosfera jest swietna, ludzie spiewaja, pija, bawia sie. Moj pierwszy irlandzki guiness jest bardzo dobry! Autentycznie mi smakuje, a myslalam ze nie lubie guinessa. Jest super, nawet nie przeszkadza mi deszcz ktory spadl ze cztery razy w ciagu popoludnia. Teraz odpoczynek w hotelu i ide na obiad z moja grupa. Od jutra zaczyna sie hardcore- wycieczka w gorach Wicklow. Kolezanka Irlandka powiedziala mi, ze mafia pozbywa sie tam cial ofiar, bo w tej dziczy ciezko kogos znalesc... mam nadzieje ze my nie natkniemy sie na zadne zwloki!
Nastepny przystanek to przechadzka po dublinskim hide parku czyli st stephen's garden, pomiedzy bajorkami i bezczelnymi mewami, potem troche wiecej kultury czyli chester beatty library (starzeje sie, takie rzeczy mnie pociagaja), z kolekcja antycznych ksiazek z calego swiata. No i wreszcie kulminacja wycieczki- pub. Muzyka na zywo w Temple Bar, miejscu gdzie zostal pobity rekord guinessa- najdluzszy koncert gitarowy- 111 godzin! Atmosfera jest swietna, ludzie spiewaja, pija, bawia sie. Moj pierwszy irlandzki guiness jest bardzo dobry! Autentycznie mi smakuje, a myslalam ze nie lubie guinessa. Jest super, nawet nie przeszkadza mi deszcz ktory spadl ze cztery razy w ciagu popoludnia. Teraz odpoczynek w hotelu i ide na obiad z moja grupa. Od jutra zaczyna sie hardcore- wycieczka w gorach Wicklow. Kolezanka Irlandka powiedziala mi, ze mafia pozbywa sie tam cial ofiar, bo w tej dziczy ciezko kogos znalesc... mam nadzieje ze my nie natkniemy sie na zadne zwloki!