Moj hostel jest w dzielnicy historycznej i skusilam sie idea spedzenia 3 dni w otoczeniu historii i kultury. Po czym stanelam jak wryta. W gardle urosla mi gula i poczulam motylki w brzuchu i to nie bylo na pewno oznaka zakochania. Dzielnica historyczno kulturalna wygladala jak skrzyzowanie lubelskiej ulicy Lubartowskiej i bocznej uliczki w Marakeszu. Minus arabski czar plus trzy tony smieci. Patrzac na brame przyszla mi na mysl Polska powojenna. Tylko zamiast grafity z kotwiczka byl sierp i mlot. Jak to jest dzielnica historyczna to Mitcham powinno dostac certyfikat UNESCO za urode...
Najlepsze jest to, ze sasiednie uliczki wygladaly identycznie. Do hostelu wpuscila mnie mloda dziewczyna, dala klucze i tyle ja widzialam. Postanowilam nie panikowac i dac miastu szanse. Trzeba pojsc na spacer wybrzezem i nacieszyc sie widokiem morza, to na pewno poprawi mi humor.
Nie bardzo. Wybrzeze bylo tak samo brudne i chaotyczne jak reszta. Zero Genujskiego czaru. Patrzac na tlumy czekajace na lodke, zazdroscilam im ze sie sie stad moga zabrac. Doszlam do Castel Nuovo, XIII wiecznego wielkiego zamiska, tak brzydkiego, ze powinno sie powiesic architekta. Siadlam na laweczke i zaczelam szukac dobrych stron. No coz, po wizycie w Neapolu na pewno nie bedzie mi zal wracac do domu! Zatesknilam za kotem, westchnelam gleboko, odpowiedzialam na kolejne "ciao bella" i siegnelam po mape.
Dobra, wstaje i ide trasa turystyczna. Najpierw katedra. Katedra, w porownaniu do miasta jest bardzo ladna, wnetrze na bogato barokowe, ale najbardziej interesujaca jest niewyjasniona tajemnica relikwii katedry. Znajduje sie tam bowiem zaschnieta grudka krwi sw Gennaro, ktora 3 razy do roku zmienia konsystencje na plynna. Grudke badano i stwierdzono, ze zawiera hemoglobine, wiec jest to cos krwiopodobnego, ale do tej pory nikt nie moze wyjasnic dlaczego grudka zmienia konsystencje i to dokladnie 3 razy w roku.
Z katedry udalam sie do bazyliki San Lorrenzo Maggiore, ale ogladac nie tyle bazylike, tylko to co jest pod bazylika. 20 metrow pod ziemia znajduja sie swietnie zachowane ruiny grecko-rzymskie, najstarsze z nich z okolo XIV w przed Chrystusem! Oczywiscie podczepilam sie pod wycieczke (dwoch amerykanow z przewodniczka). Przy starych, wybrukowanych ulicach zachowaly sie czesciowo portyki ze sladami sklepow. W jednym miejscu, garbarz. Przewodniczka wyjasnia, jak w tamtych czasach garbowano skory za pomoca moczu i jak wystawiano pojemniki przed zaklad, zeby przechodzien mogl pomoc w interesie.. obok garbarza (ale tam musialo smierdziec)... resteuracja. I dokladnie takie same piece do pizzy jak w dzisiejszych pizzerniach. Dalej skarbiec i prywatne mieszkania z pozostaloscia kamiennych lozek i freskow i z ... rozsuwanymi drzwiami. Dokladnie takimi, jakie teraz mamy w szafach....I to wszystko na glebokosci 20 metrow. €9 wjazd, ale warte tego.
Wyszlam nieco pozytywniej nastawiona. Tak, Neapol ma jednak interesujace miejsca.
Co 10 metrow. Pelne smietniki. Najbrudniejsze miasto w jakim bylam
Ten kosciolek ma XIV w tablice pamiatkowa. Gdzie indziej by odnowiono. Tutaj? Na dachu rosna krzewy, wokol walaja sie smiecie.. na przodzie nowoczesny zegar bez sensu. I oczywiscie zepsuty.
Uliczny zespol. Perkusja z beczek i zardzewialych garnkow.
Ale sa tez ladne miejsca...
No comments:
Post a Comment