Thursday, 4 June 2015

Florencja ostatni dzien

Dzisiaj rano po dokladnym przeanalizowaniu zawartosci portfela, postanowilam, ze haslem przewodnim dalszego zwiedzania bedzie "Florencja za darmo". W koncu najlepsze rzeczy na swiecie powinny byc darmowe.

Po szybkim sniadanku w Mercato, czas sprawdzic orientacje w terenie. Nie bylo zle, z placu S lorenzo, pod katedre i plac d Signora trafilam bez mapy. A przy okazji znalazlam ciekawy kosciolek Orsanmichele. Kosciol ten pierwotnie byl magazynem na zboze. Nieznany malaz przyozdobil magazyn freskiem Matki Boskiej i zaczely sie cudowne uzdrowienia. Pojawil sie problem logistyczny, bo jak prowadzic interes jak pod budynkiem tlumy modlacych sie. Znaleziono wiec rozwiazanie i przeznaczono dol na kosciol a gore na magazyn. Cuda dalej sie dzialy, mimo ze zastapiono wyblakly fresk nowym. Z czasem przedstawiciele cechow umiescili swoich patronow naokolo kosciola. Pierwszy patron, ktorego obfotografowalam, okazal sie patronem bankierow, czyli bardzo a pros po mojej profesji. Do kosciola mozna wejsc za darmo.

Na placu signora mozna tez schronic sie do palazzo vechcio, dwie komnaty sa darmowe i bardzo pogato przyozdobione. W sam raz na ladne fotki i zeby nieco odpoczac od upalu.



Ale moim celem primo na dzisiaj byl San Minioto al Monte, bazylika z poczatku XI w, praktycznie w calosci w pierwotnym stanie z pieknymi widokami na Florencje. Bazylika jest nie z tego swiata. Fasada z bialo zielonego marmuru i mroczne tajemnicze wnetrze. A poza tym niespotykana cisza, co we Florencji jest zadkoscia. Z bazyliki schodzi sie to ogrodow rozanych, bardzo pieknych i darmowych. Czesc ogrodow jest wykonana przez mnichow japonskich jako dar dla Florencji. Nie musze mowic, ze byla to moja ulubiona czesc.





Przy kosciele mniszi urzadzili sklep, recznie wyrabiane kosmetyki, perfumy, lody dla ochlody. Fajny pomysl na prezent.

Wracajac czulam, ze zaczynam sie gotowac i w poszukiwaniu ochlody weszlam komus do przedsionka. Po co zostawial uchylone drzwi??? Oto co ukazalo sie moim oczom:


Kiedy znalazlam sie przy rzece, pomiedzy mostami Grazie a S Nicolo zauwazylam prawdziwa piaszczysta plaze. Czulam sie jak skwarek na patelni, wiec perspektywa zamoczenia nog w zimnej wodzie byla bardzo kuszaca. Niestety ZONK. Plaza jest, ludzie sie opalaja i graja w siatkowke ale rzeka nie zacheca do kapieli. Mulista woda i mialam dziwne wrazenie ze natychmiast jest kilkumetrowy spadek. Poza tym nikt sie nie kapal. Dla zasady zamoczylam duzy palec u nogi i opuscilam plaze.


W dali rysowala sie interesujaca kopula, tuz za dachem kosciola S Croce. Tego w ktorym pochowany jest Michal Aniol. Przechodzac kolo kosciola zauwazylam ze prace nad prowizorycznym stadionem na placu S Croce prawie sa na zakonczeniu. Juz niedlugo 4 florenckie druzyny beda tam okladaly sie piesciami, lamaly nosy i odgryzaly uszy. I tak od XV wieku!

Piekna kopula okazala sie piekna synagoga, do ktorej niestety bilet kosztuje €6 wiec zadowolilam sie widokiem z zewnatrz pod czujnym okiem uzbrojonego po zeby zolnierza.



Wracajac, znalazlam kolejny ciekawy eksponat sztuki, taki "Bangsky po florencku". Florenski artysta zaczal przerabiac znaki drogowe, szczegolnie rozmilowal sie w przeinaczaniu znaku stop. Efekty sa interesujace i chyba powoli staja sie cecha charakterystyczna miasta.



Reszte dnia spedzam przy basenie, a jutro czas na kolejna przygode, Neapol :)





No comments:

Post a Comment