Praca zaczyna sie o 6.30. Niestety cala noc psy szczekaly a gabony dopingowaly im walkom, wiec budze sie nieprzytomna. O 6.20 jestem w glownym biurze i sprawdzam moj grafik. Jakie to cudowne nie wiedziec co sie bedzie robilo kazdego dnia. Nie ma rutyny, za to duzo ekscytacji. W "biurze" trafiam na zgromadzenie ludzi. Klotnia, kto jedzie dzisiaj na zbiory. Ja nic nie mowie, wiec w koncu trafiam do druzyny "zbiory". Najpierw zabieram z magazynu owoce dla mojej Pun Li, potem czas przygotowac jej sniadanie. Nie wolno wchodzic do zagrody bez opiekuna a dzisiaj prawie ich nie ma. W koncu karmie moja kochana Pa Lin, sprzatam jej zagrode, zdazam wipic kawe i cos zjesc o 8, a o 8.30 jestem juz w ciezarowce z reszta brygady na zbiory. Jedziemy na pole, gdzie scinamy drzewa bananowe i wrzucamy na ciezarowke. Ciezka praca, bananowiec ma 1,5-3 metra dlugosci, jest gruby jak cztery moje ramiona i ciezki. Trzeba go obrac z lisci i przeniesc na ciezarowke. W 35 stopniach jest to dosc meczace. Po pierwszych zbiorach nie czulam ramion, ale drugie byly ok. Zartujemy, muzyka gra i atmosfera jest super. Napelniamy ciezarowke i juz jestesmy w drodze. Jedziemy ochlodzic sie w rzece. Wspaniale uczucie wskoczyc do zimnej wody po coezkiej pracy! W ubraniu
Nie wolno nam sie kapac w strojach kapielowych, bo to konserwatywna okolica. Wracamy akurat na lunch. Po lunchu czas na mycie Palin. Znajduje mahouta, ktory pomaga mi ja unyc, ale nie chce pomoc wyprowadzic Pa Lin na spacer. Pa Lin jest wkurzona, zrywa metalowy drut z ogrodzenia. Szkoda mi jej :( przynajmniej dalismy jej salatke z drzewa bananowego na lunch. Wszyscy pracownicy sa w Newlands, probuja uratowac chora slonice. Jezeli dzisiaj nie uda sie jej postawic na nogi (doslownie), to moze byc zle...
Czas na "projekt specjalny". Mamy zwykle dwa takie projekty dziennie, chyba ze ktos jest na zbiorach. Dzisiejszy projekt to sprzatanie kuchni sloniowej w centrum. Ok, ostatnim razem projektem bylo rozdrabnianie sloniej kupy. W sumie fajna zabawa, bo sloniowa kupa nie pachnie :) w ten sposob robimy odzywke pod uprawe drzew.
Mamy tylko 1.5 godziny na projekt, bo potem czas na przygotowanie bananowych kulek dla sloni i przysmakow. Na przysmaki kroimi owoce i ukrywamy je w wydazonych drzewach bananowcow, albo wieszami je na sznurkach. Potem ukrywamy te przysmaki w roznych miejscach w zagrodzie. Slonie jwielbiaja taka zabawe w chowanego. Jeszcze tylko posprzatac zagrode, wyniesc kupe na kompost i dac Pan Li jej wieczorna salatke i juz prawie fajrant... oh jestem zmeczona. Rzucami odpadki swiniom i sprzatamy po sobie. Nareszczie czas na moja kolacje. Po kolacji jeszcze musze nakarmic psy- wszystkie 16 i jednego umyc... w zyciu tak dlugo i tak ciezki nie pracowalam. I w zyciu tak nie kochalam swojej pracy...
No comments:
Post a Comment