Friday, 16 September 2016

Dzien wolny

Dzien wolny to swietosc, zwlaszcza po tygodniu noszenia sloniej kupy, drzew bananowca, przygotowaniu sloniowych posilkow i ryzykowania zycia probujac rozdzielic walczace psy schroniskowe... rano po sniadaniu wyruszylam z gruoa wolontariuszy do swiatyni Buddy w wielkiej jaskini. Wchodzi sie po wykutych w kamieniu schodach, strzezonych przez kilka rodzin makatow, wrednych malpek gotowych rzucic sie na biednego przechodnia ktory zapomnial ze ma chipsy albo batonika w plecaku. Makaki sa bezczelne, nieustraszone i naprawde wredne.
Kiedy wchodze do wnetrza jaskini czuje sie jakbym byla w filmie Indiana Jones. Widok po prostu zatyka dech w piersiach! Zdjecia nie oddaja ciemnego uroku tego miejsca. W kamieniu wykute kapliczki Buddy, z gory zwisaja stalaktyty o kosmicznych ksztaltach, po scianach splywaja strumyki wody, przez wieka wyrwe wpada swiatlo dzienne i biale motyle... piekne miejce...

Nastepny przystanek wycieczki to palac krolewski, a wlasciwie zespol budynkow palacowych i kaplic zbudowanych na stromej gorze. Do palacu wjezdza sie "kolejka", a gory strzega wredne makaki. Tabliczka z napisem "dyrekcja palacu nie odpowiada za obrazenia spowodowane przez makaki" nie zacheca do ogladania... jeden z duzych makakow strzegacych wejscia do kolejki ...ma tatuaz na piersiach. Opadaja nam szczeki... kto byl na tyle debilem zeby wytatuowac biedne zwierze? Jednak ludzka glupota nie zna granic. Palac, od dawna opuszczony przez krola, nie jest specjalnie stary czy piekny, ale widok ze wzgorza warty jest 200 bhat. No i, nateszcie moge kupic pocztowki i znaczki! Ciekawe czy kartki dojda w tym roku...
Wytrzymujemy w parku palacowym godzine, zar jest nie do zniesienia, mimo drzew i fontann.
Nastepny przystanek to spa. Cudowny masaz, kapiel w basenie, burger na obiad :) co za luksus...
Wracam na wieczornego drinka z wolontariuszami. W zyciu nie spotkalam tylu ciekawych mlodych ludzi w jednym miejscu..

No comments:

Post a Comment