Dzisiaj znow obudzilam sie skoro swit, rowno ze wschodem slonca. Och zeby mi sie tak do pracy chcialo wstawac... zapakowalam aparat i pieniadze i ruszylam na podboj Kyoto, ktore po wczorajszym moim zagubieniu, wydalo mi sie dzis duzo latwiesze do zwiedzania. Pierwszy przystanek, ogrody i palac cesarski. Coprawda cesarz dawno sie wyprowadzil to Tokyo, ale palac w Kyoto zostal. Ale najpierw , sniadanie w biegu. Od trzech dni kupuje na sniadanie cos w rodzaju slodkiej bulki, czy drozdzowki i za kazdym razem nadzienie jest to samo, pasta z czerwonej fasoli na slodko.... po tym sniadaniu- niespodziance wsiadlam do metra i ruszylam na polnoc. Bilet jednodniowy na metro kosztuje tylko 600 yenow, wiec bardzo sie oplaca. Wstep do ogrodow krolewskich jest darmowy, ale trzeba okazac paszport. I nawet jest przewodnik, ktory oprowadza grupy i mowi po angielsku. Najbardziej zachwycily mnie ogrody, ktore byly po prostu bajkowe. I po raz kolejny zaskoczyla mnie mentalnosc Japonczykow. Pani przewodniczka opowiadala, jak wszystkie elementy palacu wymagaja czestej renowacji i jak wierne sa orginalowi i japonskiej tradycji, np. dachy sa z kory drzewa cedrowego, a biala farba ze sproszkowanych ostryg. Renowacja kosztuje kolosalne pieniadze, ale za ogladanie nie pobiera sie oplat. I na dodatek jest anglojezyczny przewodnik za darmo. Musialam zaytac dlaczego tak jest. Odpowiedz zwalila mnie na kolana. Palac dalej formalnie nalezy do cesarza, a cesarz uznaje to za nieetyczne zeby zwiedzajacych, czyli jego gosci, obciazac kosztami. Wyobrazacie sobie cos takiego w Polsce?
Z palacow udalam sie do dawnej baszty szogunow, ktorzy do 19 wieku sprawowali wladze faktyczna w panstwie. Nijo castle widziala rozkwit i upadek kultury samurajskiej. I znowu sceneria byla po prostu rajska. Wokolo baszty piekna zielen, stawy, male urokliwe wodospady, kamienne mostki jakby uformowane przez nature. Rozkosz dla oka. Ale najlepsze bylo przede mna. Nastepnym punktem mojej wycieczki byla sciezka filozofow i pobliskie swiatynie, Nanzen ji temple, Konchi-in temple, Jishi in i Chascho in. Konch i Nanzei znajduja sie w ogrodach, ktore nie sa bajkowe, sa po prostu basniowe. To bylo tak niesamowite doznanie, po prostu patrzac na otaczajace piekno dusza sama oczyszcza sie z trosk i zlosci. Zwiedzanie tych swiatyn, a zwlaszcza ich ogrodow to naprawde duchowe przezycie, bez wzgledu jaka religie sie wyznanie. W Nanzoji mozna zamowic herbate, ktora jest podana zgodnie ze starozytnym rytualem. Pije sie ja w pomieszczeniu otwartym bezposrednio na przepiekny ogrod z wodospadem spadajacym ze skal.
Sciezka filozofow, to po prostu droga prowadzaca wzdloz kanalu, slynna ze wzgledu na profesora filozofii Nishida Kitaro, ktory przechadzal sie nia codzennie nauczajac studentow. Sceneria musi byc piekna wczesna wiona, gdy pobliskie drzewa kwitna i pozniejsza jesienia, kiedy zmieniaja kolory na zlocienie. Mnie zaciekawilo bardziej to co dzialo sie przy sciezce, np spora kolonia kotow, ktore mieszkaly w opuszczonej rikszy, zwisalacej z galezi drzewa.... nad urwiskiem. Koty chyba nic sobie nie robily z niebiezpiecznstwa, widac bylo ze to ich chleb powszedni, jeden nie mial ogona, inne mialy slady pazorow na pysku. Hmmm, psi los biednych kotow!
Ostatnim punktem wycieczki dzisiaj byla Sansujasen-do temple. Slynna z powodu posagow, 1001 Kannons (boginie milosierdzia) plus olbrzymi budda i 33 figury bostw. Kannony zostaly wyrzezbione przez 82 letniego Kankei. Dorabial na emeryturze?
Taka dygresja... 33 bostwa maja krysztalowe oczy, przez co ciarki przechodza kiedy sie je oglada. Kilka razy mialam wrazenie, ze bostwo sie porusza i ze zaraz sie na mnie rzuci. W przewodnikach jest napisane ze Kannony to boginie, ale czesc z nich miala wasy? To raczej bostwa bez plci. Kazde z 1001 Kannonow mialo nieco inna twarz, mimo ze byly podobne...
Po tej dlugiej wyprawie wzielam autobus na stacje Kyoto gdzie posililam sie tradycyjnym japonskim sushimi. Moj zoladek chyba nie jest przyzwyczajony do tak drastycznej zmiany diety i spozywania tyle ryzu, bo coprawda pozwolil mi sie posilic ale sake przyjac juz nie chcial. W drodze do hotelu wstapilam do sklepu po cos slodkiego. Uwage moja zwrocil rogalik, calkiem jak maslane rogaliki ktore kupuje w pret a manger. Kupilam, ugryzlam i... ze srodka wypynela czerwona papka.... ups czerwona fasola na slodko... znowu...
Today, the sunrise woke me up again. I wish I could woke up to work so smoothly.I packed my camera and money and started my adventure. Plan for today: Imperial Palace, Nijo Castle, the Philosopher's Walk with Nanzeji Ji and Konchi Temple and the last stop- Sanjusangen do Temple in south. But first breakfast. I like sweet breakfast,so every day I buy different sweet roll and every time I find inside the same filling, sweet red beans pasta... today was no different. Oh well. I started from
the Imperial Palace. There are two remarkable things about this palace, its beautiful gardens and Japanese mentality. The palace still belongs to the Emperor, so you are not paying to get in and you get an english speaking guide for free! But you must show your passport. Even if the maintenance of the facility costs absolute fortune, as a guest of the Emperor you don't pay. You do pay however to get there so I recommend you should buy a one day travel card for 600 yen. It works only on tube , not buses. I left emperors gardens to see the famous Nijo Castle, legendary shogun's favourite castle. The castle is beautiful, so light and smells of wood and incense, but the most beautiful are the gardens. I was so enchanted by them, but the best was yet to come.
My next stop were two charming temples, placed in fairytale gardens. I had a traditional tea in Nanzeji Ji temple, overlooking beautiful landscape and I truly felt blessed that I can be in this place.
The Philosopher's Walk is a lovely spot by the canal. It is famous as a favourite place of the philosophy professor, Nishida Kitaro. Lovely place for a peaceful stroll,especially during cherry blossom time in spring. I found a mysterious cat colony, occupying old abandoned riksha. The riksha hung from the branch and looked like it was about to fall, but cats didn't seem to be worried. My last stop was Sanjusangen do Temple, which contains 1001 Kannons- goddesses of mercy,33 manifestations of Kannons and a giant Budda. Kannons were made by 82 years old Tankei, well retirement age must have been very high in ancient Japan... after an exhausting but fun day I am heading to my hotel. Tomorrow I am visiting buddist monks. But first, supper! Looks like a butter croissant. First bite... no, its red bean again....